Studnia powstała po roku 1837, w który to wieś spustoszył ogromny pożar. Spłonęło wiele budynków w tym kościół i zginęło kilku mieszkańców Bukowa. Po tej tragedii, niektórzy z mieszkańców zadecydowali o osiedleniu się poza granicami wsi. Tak powstał Mirogniew wraz z Adolfshof, wróćmy jednak do historii najstarszej studni w Bukowie. Po tragicznym w skutkach pożarze mieszkańcy zdecydowali się na wykopanie tak głębokiej studni w której nigdy nie zabraknie wody do walki z żywiołem. Zebrano pozostałe z fundamentów zniszczonych budynków kamienie i wyłożono nimi ściany wydrążonej studni. Miejsce nie zostało wybrane przypadkowo, gdyż ulokowane w centrum wsi miało zagwarantować najlepsze rozprowadzenie wody w krytycznych sytuacjach. Ówczesny sołtys wsi, Max Janke był bardzo zadowolony z takiej lokalizacji, bo studnia została zlokalizowana blisko jego Ogrodów Różanych

dzięki czemu miał zapewniony stały dostęp do wody. Jednak woda czerpana z tej studni nie powodowała wzrostu roślin z czego, Max był bardzo niezadowolony. Podobno woda szybko znikała w glebie, nie nawilżając jej. Rośliny w ogrodzie traciły swoją witalność i obumierały. Niedzielne rodzinne spotkania w ogrodach restauracji Janke przy obrazie umierających róż, napełniały mieszkańców przerażającą myślą o duszach umarłych ludziach uwięzionych w kamieniach studni. Sołtys za radą mieszkańców szybko zrezygnował z pobierania wody z tego źródła i nakazał pobieranie wody z tej studni, tylko do podlewania kwiatów na mogiłach umarłych mieszkańców w pożarze. Wszyscy zamieszkujący Bukowo wiedzieli, że czerpiąc wodę z tej studni trzeba zamknąć oczy, aby nie ujrzeć bólu uwięzionych ofiar pożogi, spojrzenie w otchłań studni mogło się skończyć obłąkaniem bądź przekleństwem pożaru we własnym obejściu. Na obrzeżach Bukowa mieszkał bardzo bogaty właściciel ziemski August Bonin, posiadał liczne włości wokół Bukowa i wraz z rodzinami Wolf’ów, Janke, Bennwitz, Eilers zaliczał sie do najzamożniejszych gospodarzy sołectwa. Na wieść o przekleństwie studni w Bukowie zaśmiał się pogardliwie, drwiąc z zabobonów prostaków ze wsi. W trakcie spotkania towarzyskiego w restauracji Max’a postanowił zaprzeczyć istnieniu przekleństwa studni i poszedł zaczerpnąć wody. Z szyderczym uśmiechem otworzył drzwiczki studni i zatopił wzrok w głębinie wody…. towarzysze jego eskapady obserwujący zdarzenie ujrzeli jak bieleją jego gałki oczu a umysł zastyga w szaleństwie. Oderwany od przerażającego widoku nigdy już nie odzyskał świadomości i nie powrócił do życia. W chojnickim szpitalu dla obłąkanych dokonał żywota. Do dziś żaden z mieszkańców nie odważył się czerpać wody z otwartymi oczyma z tej studni, gdzie uwiezione są dusze spalonych Bukowiaków.

FACEBOOK